czwartek, lutego 28, 2008

Plamy na Słońcu

Józef Dajczgewand

Od 40 lat jesteśmy w poszukiwaniu klucza do Marca ’68, którego przyczyny wyprowadzane są z teorii paranoi – spisków partyjnych czy też prowokacji płynących zza granicy, szczególnie ze strony żądnych władzy nad światem agentów Mosadu. W gomułkowskiej propagandzie ten aspekt pojawił się jako syjonizm i szybko całe społeczeństwo doprowadził do totalnej traumy. Zwłaszcza że to samo społeczeństwo nie kryło przedtem zadowolenia z faktu, iż polscy Żydzi wygrali wojnę na Bliskim Wschodzie.
Winy szuka się, oczywiście, po stronie tego, kto został beneficjantem Marca. Można przypuścić, że stali się nimi ci, którzy zostali w Polsce. Niektórzy zresztą, jak Gołda Tencer, organizują własne obchody Marca; Adam Michnik zaś – panele dyskusyjne, z góry ustalone i z roku na rok dokładnie takie same.
Pojawia się trzecia wersja Marca, szczególnie od ostatnich dwóch lat. W skupiającej emigrantów organizacji Hatikwa-Nadzieja ’68 prowadziliśmy z polskim rządem rozmowy o Marcu i jego konsekwencjach. Do interesującej fazy wykonawczej zbliżyła nas specjalna wizyta w Sztokholmie urzędujący wówczas premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Potem, jak to w polityce, stało się to, co się stało. Emigracja liczy jednak, że podobne otwarcie nastąpi z obecnym rządem RP i problem Marca zostanie raz na zawsze ukazany należycie – ze wszystkich stron. Szczególnie, że na emigracji rocznice Marca są poważnie czczone. W Szwecji, w sali ratusza w Sztokholmie, od 5 marca będą się odbywały różne spotkania i dyskusje, z udziałem przedstawicieli partii politycznych i reprezentantów emigracji. Znaczących i nierzadko odnoszących w swoich dziedzinach spore sukcesy, o których w Polsce w ogóle nic nie wiadomo. Ta część emigracji jak dotąd nie pcha się do tego, żeby wracać do Polski, choć obserwuje wszystko, co się w kraju dzieje. Jest nim bardzo zainteresowana, jednak nie stała się jeszcze aktorem na rodzimej scenie.
Pragnę zwrócić uwagę, że emigracja marcowa nie jest tylko emigracją etniczną. Jest sporo mieszanych małżeństw i jest to jeszcze mniej znana część Polonii. Piszą oni wszyscy ciekawe teksty wspomnieniowe i analityczne, w Polsce zupełnie nieznane.
Emigracja marcowa była nieodmiennie głęboko zaangażowana w sprawy Polski, pielęgnowała język, kulturę. I tak jest do dzisiaj.
Teraz to wszystko powinno się uwidocznić. W Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie odbędzie się 5 marca otwarcie wystawy Jerzego Bergmana – „Syjoniści do Syjamu” i sesja naukowa o Marcu ’68 w udziałem instytutów badawczych nie tylko z Warszawy, Sztokholmu czy Izraela. W Polsce jest to problem niepozbawiony historycznych emocji, bo dyskusja jest, niestety, przepojona „Strachem” Jana Grossa.
Hasło spotkania w Sztokholmie – „Z cienia do światła” – jest symboliczne. Pogrążeni dotąd w cieniu nieświadomości, próbujemy – bez rzucania oskarżeń na kogokolwiek – znaleźć wiedzę o mechanizmach, które posłużyły skłóceniu ludzi. Jak w zorganizowany sposób można doprowadzić do paranoicznej kampanii, przypominającej czasy nazistowskie. I jak dzięki temu polska młodzież mogła zostać zarażona bakcylami wolności. I o karze, która się za to płaci. Do dziś polska historia nie uporała się z odium tych mrocznych, obłędnych oskarżeń.
Zakres geograficzny Marca i jego społeczny oddźwięk wskazują na to, że był jedną z najpoważniejszych detonacji społecznych swego czasu. Powstał wtedy bardzo silny ruch oporu, który promieniował na przyszłość długo po roku 1968. Do dzisiaj zastanawiamy się nad jego globalnym znaczeniem.
Ma to coś wspólnego z faktem że, co 21 lat bieguny słońca się zmieniają z północnego na południowy. Jest to okres wzmożonego chaosu nie tylko na słońcu, ale i na całej naszej planecie. Jakbyśmy do tego żartobliwie nie podchodzili, rok 1968 r. był globalnym ruchem młodzieży. Bez internetu i dzisiejszych możliwości komunikacji, a więc niemal magicznie, z miesiąca na miesiąc przenosiły się studenckie demonstracje. W zasadzie cały 1968 r. zdetonowały manifestacje młodzieży bloku wschodniego: w Pradze w styczniu i w marcu w Warszawie. To, w jakich kierunkach ruch ten rozwinął się na Zachodzie, to już inna sprawa. Na Wschodzie z pewnością stał się podstawą pierwszych pęknięć w Murze Berlińskim. W każdym razie mentalnie.
Z Marca ’68 możemy wyciągnąć naukę w kwestii budowania relacji w społeczeństwie, które zawsze składa się z mniejszości. Nie w sensie etnicznym, ale zawodowym, kulturalnym etc. Jak harmonijnie budować społeczeństwo w demokratycznym duchu, żeby w przyszłości podobne kampanie nienawiści w społeczeństwie demokratycznym nigdy nie powstały.
Notował Janusz R. Kowalczyk

Archiwum bloga

Współtwórcy