poniedziałek, listopada 14, 2005

Azaliż to faktycznie "salon polityczny"? Stefan Meller


Portal Spraw Zagranicznych: Stefan Meller, nowy minister spraw zagranicznych RP urodził się 4 lipca 1942 r. w Lyonie. Jego rodzice związani byli z antyhitlerowskim ruchem oporu, a po zakończeniu wojny wraz z czteroletnim Stefanem wrócili do Polski.

W 1966 r. Meller ukończył studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego po czym rozpoczął pracę w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Usunięty z pracy w trakcie marcowych czystek 1968 roku otrzymał sześcioletni zakaz wykonywania zawodu. Pozbawiony pracy dorabiał jako kasjer w spółdzielni kosmetycznej „Izis” i nauczyciel francuskiego. W tym samym czasie zdołał jednak napisać doktorat o stosunkach polsko-holenderskich w XVIII wieku.
Z czasem powrócił do pracy historyka, początkowo (od 1974 r.) w filii UW w Białymstoku. W latach 1981-84 pełnił też funkcję prorektora Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. W 1993 r. uzyskał stopień profesora zwyczajnego nauk humanistycznych, przez wiele lat pełnił też funkcję redaktora naczelnego miesięcznika historycznego „Mówią Wieki”. Jest autorem wielu książek i artykułów dotyczących nowożytnej i najnowszej historii Polski i Europy oraz historii dyplomacji. Był stypendystą i wykładowcą na kilku uniwersytetach i instytutach naukowych we Francji, Holandii i USA.

Jego życie zawodowe to także praca w Archiwum Państwowym, Spółdzielni Pracy „Lingwista” oraz w redakcji tygodnika „Forum”.

Z lat dzieciństwa pozostało Mellerowi zainteresowanie historią i kulturą Francji. W swej karierze historyka zajmował się przede wszystkim rewolucją francuską. Wydał m.in. książki: „Rewolucja w dolinie Loary”, "Pożegnanie z rewolucją”, „Kamil Desmoulins”, „Rewolucja francuska 1789-1794 – społeczeństwo obywatelskie” (wspólnie z prof. Janem Baszkiewiczem). Był też konsultantem historycznym filmu Andrzeja Wajdy „Danton”. Za zasługi w popularyzowaniu kultury francuskiej został w 1995 r. odznaczony najwyższym francuskim odznaczeniem akademickim - orderem Palm Akademickich.

W latach PRL Stefan Meller był związany z opozycją demokratyczną. Publikował pod pseudonimem w pismach „drugiego obiegu”, jako prorektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej pomagał w latach stanu wojennego represjonowanym studentom.
Karierę dyplomatyczną rozpoczął w 1992 r., ściągnięty do resortu przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego. W MSZ pełnił początkowo funkcję wicedyrektora, a później dyrektora Departamentu Europy. Następnie był podsekretarzem stanu w MSZ, a w latach 1996-2001 - ambasadorem Polski we Francji. Po powrocie z placówki wrócił w lutym 2001 r. na stanowisko podsekretarza stanu w MSZ. Od 2002 r. był ambasadorem Polski w Moskwie. Jego pobyt na tej placówce zbiegł się ze znaczącym pogorszeniem stosunków dwustronnych pomiędzy Polską a Rosją. 31 października 2005 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski powołał go na stanowisko ministra spraw zagranicznych oraz przewodniczącego Komitetu Integracji Europejskiej w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza.
Stefan Meller zna biegle języki francuski, angielski, niemiecki i rosyjski. Jest wdowcem, ma troje dzieci.

Nominacja Stefana Mellera została przyjęta pozytywnie choć z dużym zaskoczeniem przez obserwatorów polskiego życia politycznego. Ze względu na jego doświadczenie dyplomatyczne i biegłą znajomość czterech języków obcych uważa się go za osobę kompetentną na tak wysokie stanowisko. Jego nominacja jest również uznawana za sygnał, że po przejęciu władzy przez prawicę w polskiej polityce zagranicznej nie nastąpią radykalne zmiany. Z drugiej jednak strony, brak silnego politycznego umocowania osoby Mellera prowokuje opinie, że jest on ministrem „tymczasowym”, który w razie wejścia do rządu Platformy Obywatelskiej zostanie zastąpiony przez któregoś z polityków tej formacji.

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=13&w=31942693&a=31942693

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A ja pamietam Stefcia z piaskownicy! To juz tyle lat?! Wierzyc sie nie chce. Dodam jedynie, ze jego rodzice nie tylko brali udzial w walce z najezdca hitlerowski. Brali tez udzial w komunistycznej krucjacie i to nie tylko we Francji.

jd pisze...

Oj jak ten czas leci...A kazdy ponosi odpowiedzialnosc za wlasne czyny a jezeli bierze sie tez odpowiedzialnosc za czyny swoich rodzicow to tez dobrze...To chyba oznaka sumienia...
Komunizm przegral z kretesem...
A Krucjata jest z Islamem ;)

Archiwum bloga

Współtwórcy